Wszystkie chyba badania, analizy i rankingi wskazują rozwód jako jedną z najbardziej stresujących rzeczy, jakie mogą przytrafić się człowiekowi. Sprawa dodatkowo pogarsza się, jeśli jedna ze stron dopuściła się zdrady małżeńskiej. W takim wypadku batalia sądowa oznaczać będzie przeważnie skrupulatne roztrząsanie przed sądem najintymniejszych szczegółów życia małżonków, a stawką w grze będzie orzeczenie o winie. 

Zdrada małżeńska – czym jest (a przynajmniej czym jest dla sądu)?

Analiza orzecznictwa sądowego wskazuje, że pojęcie zdrady jest w polskich sądach traktowane szeroko. Zdrada oznaczać więc będzie nie tylko to dosłowne, fizyczne naruszenie obowiązku wierności – utrzymywanie kontaktów płciowych z inną osobą lub osobami – ale także inne zachowania, które wykraczają poza powszechnie przyjmowane w naszej kulturze normy zachowania, wzbudzają uzasadnione podejrzenia, wskazują na brak lojalności wobec małżonka. Za zdradę małżeńską sąd uznać może więc na przykład sytuację, kiedy nie dochodziło do kontaktów fizycznych (a przynajmniej nie zostały one udowodnione), ale występowały “pozory zdrady” – na przykład małżonek lub małżonka zbyt często przebywają w towarzystwie danej osoby, zapraszają ją do domu pod nieobecność męża/żony i fakt ten ukrywają, w tajemnicy organizują wspólny wyjazd, kontaktują się z inną osobą w ukryciu i z dużą częstotliwością, okazują innej osobie nadmierną czułość i zainteresowanie. Oczywiście wszystko zależy od realiów konkretnej sprawy, ale chyba każdy zgodzić się może z faktem, że opisane przypadki stanowić mogą źródło głębokiego niepokoju i dyskomfortu u męża lub żony, oczekujących, że będą jedynymi obiektami romantycznych uczuć partnerki/partnera. 

Kiedy zdrada jest usprawiedliwiona i czy zdrada wszystko usprawiedliwia?

Nie zawsze zdrada małżeńska będzie prowadziła do orzeczenia rozwodu z wyłącznej winy zdradzającego. Przepis (art. 57 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego) mówi bowiem o “winie w rozpadzie pożycia”. Zatem, jeżeli to, że małżonek dopuścił się zdrady, nie było przyczyną, dla której między małżonkami doszło do trwałego i zupełnego rozpadu więzi małżeńskiej (a więc rozpadła się między nimi więź fizyczna, emocjonalna i ekonomiczna) – orzeczenie o winie nie powinno zapaść. Sytuacje takie, z pozoru rzadkie (umówmy się, fakt zdrady raczej implikuje wyłączną winę zdradzającego w rozpadzie pożycia), można sobie jednak dość łatwo wyobrazić. 

Na przykład, czasem małżonkowie z zupełnie innych przyczyn podejmują decyzję o rozstaniu (słynna “niezgodność charakterów”), zamieszkują w oddzielnych mieszkaniach, zrywają lub ograniczają kontakt, oboje ze świadomością i przekonaniem, że rozstają się na zawsze – a jednocześnie nie podejmują działań w kierunku rozwodu (przyczyny bywają różne – czasem niechęć do “papierkowej roboty”, częściej – niechęć do płacenia za prawnika albo sprawy finansowe). Jeżeli w takiej sytuacji, już po definitywnym rozstaniu, jedno z małżonków znajdzie sobie nowego partnera/partnerkę, to trudno mówić o winie. Dalej, jeśli do zdrady małżeńskiej doszło, ale została ona wybaczona, a jakiś czas później małżonkowie podejmują z innych przyczyn decyzję o rozwodzie – zdrada nie będzie podstawą do stwierdzenia winy (oczywiście mówię tu o sytuacji, gdy do wybaczenia rzeczywiście i szczerze doszło – sytuacja jest zupełnie inna, jeśli małżonek zdradzany pozornie wybaczył zdradę, jednak uraza i poczucie krzywdy z czasem doprowadzą do rozwodu). Są również związki małżeńskie, w ramach których partnerzy świadomie i dobrowolnie godzą się na udział osób trzecich w życiu erotycznym (np. swingersi) – jeśli obie osoby chcą takiej formy życia erotycznego i, powtarzam, świadomie i dobrowolnie się na nią godzą, to można argumentować, że pożycie w ramach takiego porozumienia nie nosi znamion winy (ani nawet zdrady).

Są też wypadki, kiedy zapadnie orzeczenie o winie, ale nie – wyłącznej winie małżonka zdradzającego. Rzadko kiedy związki rozpadają się “z hukiem”, ma miejsce jedno wydarzenie, które staje się katalizatorem do złożenia pozwu rozwodowego i dochodzenia orzeczenia o winie współmałżonka. Najczęściej rozstanie to wypadkowa wielu różnych, drobnych czynników, nieporozumień, coraz głośniej wyrażanego niezadowolenia, powolnego wzrostu skrywanej (lub jawnej) niechęci. Czasem mniej lub bardziej uzasadnione z takich okoliczności prowadzą małżonkę lub małżonka do dopuszczenia się zdrady małżeńskiej, a następnie – próby jej usprawiedliwienia. Oczywiście wyobrazić sobie możemy całą gamę sytuacji, od tych bardziej zrozumiałych do tych budzących w nas całkowity i słuszny opór – rzadko jednak usprawiedliwienia w postaci obarczania żony lub męża winą za zdradę zagwarantują nam samym brak orzeczenia o winie. Za zwalniające z winy nie będzie także silne uczucie, żywione wobec osoby trzeciej – ślubowało się wierność małżonkowi, a to zobowiązuje. Jeżeli jednak zdrada nie była jedyną przyczyną rozpadu więzi małżeńskich, ponieważ przyczyniły się do niego także okoliczności leżące po drugiej stronie – sąd prawdopodobnie orzeknie rozwód z winy obojga małżonków. 

I przechodząc na biegun przeciwny –  działania podejmowane przez małżonka zdradzanego, a mające na celu utrzymanie rodziny i skłonienie drugiego małżonka do zaprzestania zdrad – nie zostaną raczej uznane za współwinę rozpadu więzi małżeńskiej, nawet jeśli były rozpaczliwe, dramatyczne i (co smutne) odniosły skutek przeciwny od zamierzonego. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku – małżonek zdradzony nie może sam wymierzać sprawiedliwości. 

Po co walczyć o orzeczenie o winie?

Przyczyny, dla których warto walczyć o orzeczenie o winie zdradzającego małżonka (lub starać się do niego nie dopuścić – jeśli jest się akurat tą stroną, która zdradzała) są dwie. 

Pierwsza kwestia to sprawy finansowe – a konkretnie alimenty. Zgodnie bowiem z art. 60 § 2 KRO jeżeli jeden z małżonków został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia, a rozwód pociąga za sobą istotne pogorszenie sytuacji materialnej małżonka niewinnego, sąd na żądanie małżonka niewinnego może orzec, że małżonek wyłącznie winny obowiązany jest przyczyniać się w odpowiednim zakresie do zaspokajania usprawiedliwionych potrzeb małżonka niewinnego, chociażby ten nie znajdował się w niedostatku.

Druga kwestia jest dużo bardziej nieuchwytna – to satysfakcja, że ktoś przyzna nam rację, a nasze krzywdy zostaną usłyszane i uznane. Być może nie zagoi to ran i nie uśmierzy bólu po zdradzie małżonka, ale zawsze stanowić będzie jakieś pocieszenie. 

Ciekawe orzeczenia:
  • Orzeczenie SN z 19.12.1950 r., C 322/50, OSNCK 1953, nr 1, poz. 7.
  • Wyrok SA w Katowicach z 12.03.2010 r., I ACa 51/10, LEX nr 1120376.
  • Wyrok SN z 4.03.1999 r., II CKN 220/98, LEX nr 738090.
  • Orzeczenie SN z 20.11.1952 r., C 600/52, OSNCK 1954, nr 2, poz. 31.

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *